http://kresowazagroda.blogspot.com/
Jak zwykle polecam świat jak z bajki .
Większość tych wiosenno-zimowych dni po i w-świątecznych spędzamy na oglądaniu filmów jutubowych, szukając inspiracji do działania. Jesteśmy w czasie przed podjęciem różnych decyzji na nadchodzący sezon, więc nie chcemy o niczym zapomnieć, co się da jeszcze teraz w wolnej chwili zaprojektować. Jak się można domyśleć chodzi o uprawy, nasadzenia, organizację gospodarstwa i być może jakieś nowe niewielkie projekty budowlano-wynalazcze ułatwiające codzienne życie. Aby odpocząć od tematu permakultury, olejarek, odprowadzania szarej wody i zbiorników na deszczówkę zapodajemy sobie wieczorem wykłady rosyjskich (no, ruskich, mówmy poprawnie) mistrzów nowej słowiańskiej tradycji. O równowadze energii damsko-męskiej w pogańskiej poligamii i chrześcijańskiej monogamii, o 7 ciałach i energii żmija Gorynycza w komputerze, o ustawianiu atlasa w kręgosłupie, aby uruchomić energię, o surojedzeniu i trzech erach świata itp. Prowadzi niektóre z nich pewien długo- i jasnowłosy młodzieniec w stroju carewicza z ruskich bajek, niejaki Lewszunow. Najbardziej zadziwia mnie fakt, że Anna słucha go jak zaczarowana, więc chyba ma jakieś moce od Baby Jahy wzięte rzeczywiście. A poza tym też to, że jakby mimochodem, właśnie podczas owych ruskich wykładów sięga nam się po nalewkę jakoś samo-odruchowo, i słucha ciekawie i w ciszy, bez żadnej dyskusji. Pomimo, że wykładowcy wszem rozgłaszają, że picie wódki to żadna ruska tradycja i oni wolą surową wodę. Siła magii robi swoje, i tyle.
A naleweczka przednia wyszła, bożonarodzeniowa, ponad pół roku temu nastawiona, na słodkich owocach tropikalnych i mniej tropikalnych, rodzynkach, morelach, pomarańczy, ananasie, jabłkach, gruszkach i śliwkach suszonych. Zwłaszcza te owoce smaczne są i łatwo wchodzą, aż za łatwo, jak się czasem może okazać.
Jak zwykle polecam świat jak z bajki .
Większość tych wiosenno-zimowych dni po i w-świątecznych spędzamy na oglądaniu filmów jutubowych, szukając inspiracji do działania. Jesteśmy w czasie przed podjęciem różnych decyzji na nadchodzący sezon, więc nie chcemy o niczym zapomnieć, co się da jeszcze teraz w wolnej chwili zaprojektować. Jak się można domyśleć chodzi o uprawy, nasadzenia, organizację gospodarstwa i być może jakieś nowe niewielkie projekty budowlano-wynalazcze ułatwiające codzienne życie. Aby odpocząć od tematu permakultury, olejarek, odprowadzania szarej wody i zbiorników na deszczówkę zapodajemy sobie wieczorem wykłady rosyjskich (no, ruskich, mówmy poprawnie) mistrzów nowej słowiańskiej tradycji. O równowadze energii damsko-męskiej w pogańskiej poligamii i chrześcijańskiej monogamii, o 7 ciałach i energii żmija Gorynycza w komputerze, o ustawianiu atlasa w kręgosłupie, aby uruchomić energię, o surojedzeniu i trzech erach świata itp. Prowadzi niektóre z nich pewien długo- i jasnowłosy młodzieniec w stroju carewicza z ruskich bajek, niejaki Lewszunow. Najbardziej zadziwia mnie fakt, że Anna słucha go jak zaczarowana, więc chyba ma jakieś moce od Baby Jahy wzięte rzeczywiście. A poza tym też to, że jakby mimochodem, właśnie podczas owych ruskich wykładów sięga nam się po nalewkę jakoś samo-odruchowo, i słucha ciekawie i w ciszy, bez żadnej dyskusji. Pomimo, że wykładowcy wszem rozgłaszają, że picie wódki to żadna ruska tradycja i oni wolą surową wodę. Siła magii robi swoje, i tyle.
A naleweczka przednia wyszła, bożonarodzeniowa, ponad pół roku temu nastawiona, na słodkich owocach tropikalnych i mniej tropikalnych, rodzynkach, morelach, pomarańczy, ananasie, jabłkach, gruszkach i śliwkach suszonych. Zwłaszcza te owoce smaczne są i łatwo wchodzą, aż za łatwo, jak się czasem może okazać.